no może prawie .... :)
Tak jak było w planach, foremki zakupione, ciastka upieczone !!! Baaa nawet testy próbne były i informuję, że wszystko wypadło pomyślnie :)
Jak na razie wszystkie sztuki i małe sztuczki zapakowałam do świątecznej puszki. Mam nadzieję, że wieczorem albo jutro dokończę dzieła i je udekoruję lukrem, posypką i tym co mi jeszcze w ręce wpadnie, a będzie nadawało się do jedzenia :)
Część ( zwłaszcza te dziurkowane w środku) będą się nadawały na choinkę, a część no wiadomo ....... omomom.
Zeszło mi przy tej produkcji sporo czasu, a przecież nie tylko ciastkami człowiek żyje (łatwo się Marii Antoninie mówiło*), inna robota czeka i na chleb trzeba zarobić heheh. Poza tym starsza panią od tego krzątania się koło piekarnika w krzyżu łupie..... . Popracuję trochę, wypiję kawę, oczywista skrobnę krótkiego posta i może uda się powrócić do ciastek.
* w miejscu tym nawiązuję do słynnego, beztroskiego powiedzenia niejakiej Marii Antoniny (tyle innych ważnych spraw ją pochłaniało, że była troszkę oderwana od rzeczywistości), która na wieść o tym, że ludzie nie mają co jeść, stwierdziła "jak nie mają chleba, to niech jedzą ciastka" :)
Jutro podam przepis dla zainteresowanych i końcowy ciastkowy look.
na pewno z lukrem będą jeszcze lepiej wyglądały :) o smaku już nie będę wspominać :)
OdpowiedzUsuńnooo raczej ;)))
OdpowiedzUsuń