sobota, 30 marca 2013

Wielkanoc

Były pierwsze święta Bożego Narodzenia na moim blogu, więc taka jest kolej rzeczy że czas na pierwszą Wielkanoc. 

Muszę się przyznać, że jakoś bardziej lubię właśnie święta Wielkanocne ( i to nie z powodu wiosennej pogody, bo w tym roku akurat zdecydowanie jej brakuje). Wydaje mi się po prostu, że duchowo lepiej się do tego czasu przygotowuję. 

Kochani! 

Życzę Wszystkim ciepłych (mimo pogody za oknem) i rodzinnych Świąt. Odetchnijmy w te dwa dni i cieszmy się sobą, a także co nieuniknione smacznie zastawionym stołem :)))

A dla Was mały świąteczny i pastelowy mix zdjęciowy.
 









No to świętujmy !!!!




zdjęcia: źródło - wehearit.com

piątek, 15 marca 2013

My (Winter) food diary

Za oknem istny zimowy pogrom w samym środku marca. Uszy do góry podobno to ostatki zimowej zawieruchy, a przynajmniej chcę w to wierzyć całym sercem! Chyba wszyscy czekamy z niecierpliwością na wiosnę.

Przyznaję, że to co się dzieje za oknem jest mocno deprymujące i wpływa negatywnie na moje samopoczucie. Chyba dlatego ostatnio jakoś zabrakło mi pasji, aby wrzucić nowego posta. Dziś pomimo tego, że mamy apogeum zimy, wpadłam na myśl, że choć nie mam nic treściowego do napisania, to w sam raz na takie momenty sprawdzi się foto dziennik jedzeniowy z ostatniego okresu.

I tak co ciekawego lub mniej ciekawego skonsumowałam ostatnio


Ćwiartki ziemniaczków z piekarnika + grillowany oscypek + keczup + kiełki z rzodkiewki
Jak nic pasuje do tego oscypka żurawina, ale skończyła się akurat.
Dodam, że kiełki to moje uzależnienie w ostatnim czasie. Upycham na kanapki, do twarogu (najlepsze :) i jak widać na inne dania. Polecam np. te z Biedronki, pudełeczko kosztuje 2.40 zł, całkiem dobra alternatywa na zwitaminizowanie zimowych posiłków.


Klasyczne masło orzechowe (gładkie bez kawałków orzeszków) to coś, za czym przepadam. Wiem, że nie każdy lubi, jest lekko słone, ale świetnie pasuje do dżemu na słodko (słono), bananów (pamiętam od małego fascynowały mnie kanapki z masłem orzechowym i bananem z filmów amerykańskich, niestety wtedy takie masło można było dostać jedynie od cioci z Ameryki ;), ale i wytrawnie z mięskiem np. z kurczakiem. Jak tylko zlokalizowałam je w Lidlu na tygodniu kuchni amerykańskiej, to od razu musiałam je mieć :)







No i kawa musi być, to niezmienny punkt mojego codziennego jadłospisu. Ostatnio zrezygnowałam z ekspresu ciśnieniowego na rzecz kafeterki, oczywiście z Biedronki :P Polecam - smaczna kawka i tańsza alternatywa dla osób, które nie mają ochoty zainwestować w ekspres, albo też chcą nieco urozmaicić smaki.



Ciepło pozdrawiam!!!!

A co u Was ostatnio najczęściej ląduje na talerzu????

piątek, 1 marca 2013

O moich KOTACH

Tak to już ze mną jest, że uwielbiam wszystkie zwierzęta. Jak widzę w TV programy, w których pokazane jest jak zwierzęta cierpią, to płaczę i przełączam, bo nie rozumiem po co ludzie decydują się na psy, koty, konie. Jak widzę małe kociaki, czy psiaki to wzruszają mnie bardziej jak dzieci - przepraszam, bo pewnie zbulwersuje to niektórych, ale tak już mam (mam słaby instynkt macierzyński) :)

Jednak odkąd pamiętam nigdy nie marzyłam o piesku, ale zawsze o kocie. No i tak było, w domu zawsze były koty, bo tak się splatało, że zawsze jakiegoś na początku tylko się dokarmiało i tak już zostawał z nami. Najdłużej była ze mną kotka Nuta, którą dostałam od mojego ówczesnego chłopaka. Chłopak jak chłopak, znalazł się inny, ale Nuta została 9 lat. Pewnego dnia (prawie 2 lata temu) po prostu zniknęła bez śladu i już nie wróciła. Bardzo to przeżyłam, płakałam, przez miesiąc patrzyłam z przyzwyczajenia przez okno, w miejsce w którym zawsze była. Jednak od pierwszego dnia wiedziałam, że już nie wróci .....

Wtedy wszystko było jasne, że jest w domu dużo miejsca dla nowego lokatora w potrzebie, a nawet dwóch. Akurat na wiosnę, na naszej działce okociło się sporo dzikich kocic, małe były wyjątkowo śliczne, puchate (po jakimś rasowym mieszańcu) i bardzo niepożądane przez starych działkowiczów. Zaczęły się protesty, żeby kotów nie dokarmiać, bo brudzą i rozkopują grządki (!!!!???), tymczasem napomknę, że to właśnie ktoś z działek podrzucił kiedyś małe, niechciane kocięta i tak to się zaczęło... . Moja kotka była bardzo agresywna w stosunku do innych kotów, więc nie mogłam wtedy zabrać żadnego, ale udało mi się kilka oddać w dobre ręce, sporo innych ludzi także się zdecydowało. Zanim jednak tak się stało, dwa maleństwa kotka zostawiła u nas na działce same. Pamiętam to lato jak na zmianę z bratem i mamą chodziliśmy, karmić kociaki z malutkich butelek ze smoczkiem :). Dzięki temu jeden z nich jest teraz ze mną :)


Mysza i Gniewosz

Tak powstała u nas historia, że Mysza została wzięta dzięki swojej zapobiegliwości a Gniewek, z "Ładności". Już tłumaczę dlaczego. Mysza była jednym z dwóch dokarmianych kociaków, przez czas karmienia wypracowała sobie niezły system docierania do jedzenia - wspinając się po nodze jak po drabinie. Jak się zrobiła cięższa, to było gorzej :) I bezpieczniej było nie zakładać spodni na gumce w pasie hahah. Mysza zawsze była pierwsza a Gniewek zawsze .... ostatni, ale z puchatków został jeden jedyny, a ja chciałam bardzo jednego takiego niedźwiadka.

Szybka decyzja, dwa kotki w koszyk i do domu.



Początki dwóch młodych kotów w domu nie były łatwe. Samo leczenie na wszelkie schorzenia były mozolne - Gniewek miał katar, Mała miała permanentną sraczkę (lekarka próbowała już wszystkiego, a teraz to ja myślę, że związane to było ze stresem i zmianą środowiska), trzeba było nauczyć je też korzystać z kuwetki. Potem była sterylizacja i kilka dramatycznych momentów, no i zapalenie pęcherza u Gniewka. Jak nie jedno to drugie. Na razie odpukać jest wszystko w najlepszym porządku.

Obowiązki obowiązkami, ale te dwa szkodniki niezwykle ożywiają cały dom i są bardzo (aż za bardzo) rozpieszczane. Mają diametralnie różne charaktery.

Mysza




Niepozorna, drobna, czarna kotka. Nieco płochliwa, a do obcych ludzi to już w ogóle - szybko ucieka i już jej nie ma. Uwielbia się bawić sznurkami wszelkiego typu, od rana już czeka, gotowa do gonitwy za jakimś sznureczkiem. Kolejną cechą charakterystyczną Myszki jest zakopywanie się pod kocyki, kołderki, szlafroczki - ten różowy z polaru, mojej mamy to ulubieniec. Łakomczucha, ciągle nie najedzona. Twórczyni wszelkiego zamętu. Lubi od czasu do czasu zrobić mi masaż swoimi małymi łapkami.

Gniewosz





Przeciwieństwo Myszy, duży, puchaty, z powolnym, leniwym usposobieniem melancholika. Jak się umości na kolanach, zajmuje całe, miłośnik wszelkich pieszczot i głaskania. Uwielbia leżakowanie, spacery na smyczy, obserwację ptaków przez okno. Lubi też towarzystwo, jak poczuje się samotny robi rekonesans po pokojach, otwierając sobie drzwi, moje lubi najbardziej, bo wystarczy tylko pchnąć :). Skacząc na klamkę poradzi sobie też z zamkniętymi drzwiami, dlatego nauczona doświadczeniem, te w łazience zamykam dodatkowo na zamek :). Do tego potwornie towarzyski, jak usłyszy na dole gościa, zaraz znajduje się u niego na kolanach.


Cieszę się, że je mam. Każde zwierzę zasługuje na miłość, rasowe, czy nie. Mi jest dobrze, z tym, że moje koty znalazły bezpieczny i kochający dom i miały to szczęście, bo inaczej spędzały by zimę na dworze. Myślę, że jest to główny powód dla którego warto zastanowić się nad przygarnięciem zwierzaka ze schroniska, zamiast kupowaniem kota, czy psa z hodowli, ale to oczywiście wybór indywidualny, bo tak jak wspomniałam wcześniej, każdy zwierz zasługuje na troskę i ciepło :)