środa, 28 maja 2014

May food diary

Piękny ten maj w tym roku! Zjadłam sporo ciasta z rabarbarem, teraz cieszę się truskawkami. Nie ma powodów do narzekań. 

Wraz z rozgoszczeniem się na dobre słonecznej pogody, a nawet całkiem letnich temperatur zauważyłam znów brak ochoty na potrawy mięsne. Cieszy mnie to i staram się powoli ograniczać mięsko. 
Wciąż też ćwiczę 5 razy w tygodniu, w związku z czym przyzwyczaiłam się zaraz po treningach jeść posiłek, który stanowi zarazem moją kolację.

Najczęściej i najchętniej miksuję sobie po ćwiczeniach jakiś koktajl owocowo - mleczny. Wczorajszy z uwagi na zasyp truskawkami był właśnie z nimi, z bananem oraz szklanką mleka sojowego (miałam akurat takie o smaku czekoladowym). Wyszedł naprawdę pyszny.


Inna klasyczna i dość oklepana wersja to banan, jabłko lub mus jabłkowy, mleko 1,5% oraz cynamon. Dorzuciłam także garść mini ciasteczek zbożowych.


Na kolację najczęściej upodobałam sobie oprócz sporej szklanki koktajlu otręby granulowane lub płatki z jogurtem naturalnym lub mlekiem.

Tu z dodatkiem suszonych śliwek i połową awokado.


Tu z jogurtem naturalnym i musem z truskawek. Niebo w gębie.


Wiem, że te otręby wyglądają jak żwirek dla kota albo mysie bobki, ale w smaku są o niebo lepsze od zwykłych otrębów, które przypominają z kolei sieczkę. Wiem, że jest to produkt przetworzony, ale nie dramatyzujmy ....., zresztą nie jest dosładzany cukrem, ponadto gdzieś czytałam że jest lepiej przyswajalny niż "gołe" otręby, które mogą zapychać jelita. Nie wiem czy to prawda, natomiast mój granulat z Sante uwielbiam! Można go kupić w Biedronce za niecałe 3 zł.


Polecam też smaczne musli błonnikowe z suszonymi bananami, jabłkiem i płatkami kokosa. Również z Biedry.


Domowe obiadki??? Oczywiście, że tak! 

Pewnego razu - naleśniki z twarogiem i dżemem truskawkowym.


Wegetariańskie gołąbki z kaszą gryczaną i podgrzybkami, w sosie grzybowym.


Razowy makaron z pesto z rukoli, z mozarellą oraz orzechami włoskimi.


Ulubiony deser - lody, no i jasne, że z truskawkami!



A na koniec .... opalanko z Radlerem cytrynowym prosto z zamrażarki. 

Czyż maj nie był piękny?

niedziela, 11 maja 2014

Klasyczny sernik na małą blaszkę

Kiedyś wspominałam, że mam w planach upiec sernik na małej, zgrabnej blaszce, taki w sam raz na 1 dzień :) Jak tylko zobaczyłam przepis na blogu Gotuje, bo lubi, wiedziałam że muszę go spróbować. 

Wyszedł fantastiko, co bardzo mnie ucieszyło, tym bardziej że po raz pierwszy piekłam go sama :). Za pracę wzięłam się dopiero późnym wieczorem, przez co sernik z piekarnika wyciągnęłam dopiero po północy, ale do porannej kawy był jak znalazł.

Kruchy maślany spód, gładki, mokry ser. Klasyka w czystym wydaniu. Jedynie co w nim poprawię, to to że dodam więcej cukru do samej masy serowej.

Oto moje dzieło





Koty też lubią serniki :)


Jaki sernik lubicie najbardziej??? 

poniedziałek, 5 maja 2014

Zupa z chwasta .... czyli szczawiowa

Z tym daniem jest tak, że się je kocha lub nie znosi. Ja odkąd pamiętam należę do tej pierwszej grupy. To zupa mojego dzieciństwa, niedawno odkryta na nowo. A zaczęło się od dziko rosnącego szczawiu w  ogródku, przy domu do którego się wprowadziliśmy. Pod bzem niewinnie rosła sobie kępka niepozornych liści, w których moja mama rozpoznała szczaw. Wykorzystała ten fakt i gotowała od czasu do czasu zupę. Potem zniknął bez, a wraz z nim szczaw, a tym samym na wiele, wiele lat zupa z niego gotowana. Ale ja tą zupę ciągle pamiętałam, w tamtym roku wzięłam sprawę w swoje ręce i na działce zasiałam niewielki pasek szczawiu. Roślina ta nie jest specjalnie wymagająca i w tym roku grządka jest zagęszczona liśćmi mięsistymi i większymi od dłoni. Wydaje mi się, że nie tylko roślina, ale i zupa przeżywa renesans i w kręgu znajomych zdobyła uznanie. Dobrze, bo moich liści jest na tyle, że spokojnie mogę obdarować sporo osób. 





Przygotowanie i smak ...

Zupa szczawiowa należy do grupy, tych najłatwiejszych do przygotowania. Na bulion warzywny, drobiowy wrzucamy spory pęczek liści szczawiu pozbawiony łodyżek i twardszych żyłek. Liście uprzednio płuczemy i rozdrabniamy (ale nie za bardzo), gdy szczaw przybierze barwę zgniłozieloną (dzieje się to baaardzo szybko) zupę zabielamy kwaśną śmietaną z dodatkiem mąki. Możemy posolić, popieprzyć do smaku. Ja zjadam obowiązkowo z jajem na twardo, ale dobrze smakuje również z młodymi ziemniaczkami.
Są też wersje zupy, gdzie pokrojony szczaw przed wrzuceniem do bulionu poddusza się na maśle lub całość zupy wraz z ugotowanym w niej ziemniakiem blenduje się.
Ja najbardziej lubię wersję z jajkiem :)




Ci którzy nie znają zupy szczawiowej, zapytają jak ona smakuje ??? Szczaw jest kwaśny, dlatego mi w smaku zupa przypomina nieco żurek, właśnie z uwagi na tą kwaskowatość, ale w wersji warzywnej i bardziej delikatnej.

Jeśli jesteście ciekawi smaku zupy, a nie chcecie robić jej na oko, według mojego mało skrupulatnego przepisu, odsyłam na stronę bloga Strawberries from Poland, gdzie w sekcji vintage cooking znajdziecie przepis :). Przepisy autorki goszczą również w KUKBUKU (zupa szczawiowa jest w nr 8 na marzec/kwiecień 2014 r.)



Jedliście kiedyś zupę szczawiową, a jeśli tak to jesteście na tak, czy na nie ???