piątek, 1 marca 2013

O moich KOTACH

Tak to już ze mną jest, że uwielbiam wszystkie zwierzęta. Jak widzę w TV programy, w których pokazane jest jak zwierzęta cierpią, to płaczę i przełączam, bo nie rozumiem po co ludzie decydują się na psy, koty, konie. Jak widzę małe kociaki, czy psiaki to wzruszają mnie bardziej jak dzieci - przepraszam, bo pewnie zbulwersuje to niektórych, ale tak już mam (mam słaby instynkt macierzyński) :)

Jednak odkąd pamiętam nigdy nie marzyłam o piesku, ale zawsze o kocie. No i tak było, w domu zawsze były koty, bo tak się splatało, że zawsze jakiegoś na początku tylko się dokarmiało i tak już zostawał z nami. Najdłużej była ze mną kotka Nuta, którą dostałam od mojego ówczesnego chłopaka. Chłopak jak chłopak, znalazł się inny, ale Nuta została 9 lat. Pewnego dnia (prawie 2 lata temu) po prostu zniknęła bez śladu i już nie wróciła. Bardzo to przeżyłam, płakałam, przez miesiąc patrzyłam z przyzwyczajenia przez okno, w miejsce w którym zawsze była. Jednak od pierwszego dnia wiedziałam, że już nie wróci .....

Wtedy wszystko było jasne, że jest w domu dużo miejsca dla nowego lokatora w potrzebie, a nawet dwóch. Akurat na wiosnę, na naszej działce okociło się sporo dzikich kocic, małe były wyjątkowo śliczne, puchate (po jakimś rasowym mieszańcu) i bardzo niepożądane przez starych działkowiczów. Zaczęły się protesty, żeby kotów nie dokarmiać, bo brudzą i rozkopują grządki (!!!!???), tymczasem napomknę, że to właśnie ktoś z działek podrzucił kiedyś małe, niechciane kocięta i tak to się zaczęło... . Moja kotka była bardzo agresywna w stosunku do innych kotów, więc nie mogłam wtedy zabrać żadnego, ale udało mi się kilka oddać w dobre ręce, sporo innych ludzi także się zdecydowało. Zanim jednak tak się stało, dwa maleństwa kotka zostawiła u nas na działce same. Pamiętam to lato jak na zmianę z bratem i mamą chodziliśmy, karmić kociaki z malutkich butelek ze smoczkiem :). Dzięki temu jeden z nich jest teraz ze mną :)


Mysza i Gniewosz

Tak powstała u nas historia, że Mysza została wzięta dzięki swojej zapobiegliwości a Gniewek, z "Ładności". Już tłumaczę dlaczego. Mysza była jednym z dwóch dokarmianych kociaków, przez czas karmienia wypracowała sobie niezły system docierania do jedzenia - wspinając się po nodze jak po drabinie. Jak się zrobiła cięższa, to było gorzej :) I bezpieczniej było nie zakładać spodni na gumce w pasie hahah. Mysza zawsze była pierwsza a Gniewek zawsze .... ostatni, ale z puchatków został jeden jedyny, a ja chciałam bardzo jednego takiego niedźwiadka.

Szybka decyzja, dwa kotki w koszyk i do domu.



Początki dwóch młodych kotów w domu nie były łatwe. Samo leczenie na wszelkie schorzenia były mozolne - Gniewek miał katar, Mała miała permanentną sraczkę (lekarka próbowała już wszystkiego, a teraz to ja myślę, że związane to było ze stresem i zmianą środowiska), trzeba było nauczyć je też korzystać z kuwetki. Potem była sterylizacja i kilka dramatycznych momentów, no i zapalenie pęcherza u Gniewka. Jak nie jedno to drugie. Na razie odpukać jest wszystko w najlepszym porządku.

Obowiązki obowiązkami, ale te dwa szkodniki niezwykle ożywiają cały dom i są bardzo (aż za bardzo) rozpieszczane. Mają diametralnie różne charaktery.

Mysza




Niepozorna, drobna, czarna kotka. Nieco płochliwa, a do obcych ludzi to już w ogóle - szybko ucieka i już jej nie ma. Uwielbia się bawić sznurkami wszelkiego typu, od rana już czeka, gotowa do gonitwy za jakimś sznureczkiem. Kolejną cechą charakterystyczną Myszki jest zakopywanie się pod kocyki, kołderki, szlafroczki - ten różowy z polaru, mojej mamy to ulubieniec. Łakomczucha, ciągle nie najedzona. Twórczyni wszelkiego zamętu. Lubi od czasu do czasu zrobić mi masaż swoimi małymi łapkami.

Gniewosz





Przeciwieństwo Myszy, duży, puchaty, z powolnym, leniwym usposobieniem melancholika. Jak się umości na kolanach, zajmuje całe, miłośnik wszelkich pieszczot i głaskania. Uwielbia leżakowanie, spacery na smyczy, obserwację ptaków przez okno. Lubi też towarzystwo, jak poczuje się samotny robi rekonesans po pokojach, otwierając sobie drzwi, moje lubi najbardziej, bo wystarczy tylko pchnąć :). Skacząc na klamkę poradzi sobie też z zamkniętymi drzwiami, dlatego nauczona doświadczeniem, te w łazience zamykam dodatkowo na zamek :). Do tego potwornie towarzyski, jak usłyszy na dole gościa, zaraz znajduje się u niego na kolanach.


Cieszę się, że je mam. Każde zwierzę zasługuje na miłość, rasowe, czy nie. Mi jest dobrze, z tym, że moje koty znalazły bezpieczny i kochający dom i miały to szczęście, bo inaczej spędzały by zimę na dworze. Myślę, że jest to główny powód dla którego warto zastanowić się nad przygarnięciem zwierzaka ze schroniska, zamiast kupowaniem kota, czy psa z hodowli, ale to oczywiście wybór indywidualny, bo tak jak wspomniałam wcześniej, każdy zwierz zasługuje na troskę i ciepło :)

9 komentarzy:

  1. Ach!! lezki mi polecialy...jak dobrze Cie rozumiem...

    Piekna opowiesc!*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam dokładnie to samo, na programach o zwierzętach, którym dzieje się krzywda, ryczę jak bóbr i bardziej mnie to wzrusza niż np. chore dzieci. To straszne jak ludzie nieraz traktują bezbronne zwierzęta :( A Twoje kocia banda bardzo przyjemna, marzy mi się drugi kot (właśnie ze schroniska), ale boję się, że moja kociasta się nie dogada z nowym lokatorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam właśnie ten sam problem z moją kotką chowaną w pojedynkę, była baaardzo wybredna towarzysko i zaborcza, wszystkie koty w pobliżu przeganiała, bałam się że jak przyniosę do domu nowego lokatora, to się obrazi i pójdzie, ehhh a i tak zniknęła! Te były chowane stadnie, więc nawet lepiej że są teraz razem.

      Usuń
  3. Uważajcie na ten koci katar, przez niego straciłam mojego 7miesięcznego skarba.
    Też jestem kociarą, mam 4koty...ale to nie to samo, co ten jedyny.
    I nie ukrywam, że o zdrowie kotów bardziej dbam niż o swoje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katar to już przeszłość, ale leczenie trwało sporo czasu....., też przyznaje że z tymi kotami jeździłam do lekarza częściej niż ja :P

      Usuń
  4. Kiciusie są przecudne! Niestety u mnie brat ma alergie na sierściuchy, ja też chyba. Co nie oznacza, że nie lubię kotów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak alergia to nie ma rady, chyba że rasowy kot albo pies który ma włosy nie sierść :)

      Usuń
  5. Koty piękne, i historia też :) Ja mam jednego kota, myślę w przyszłości o drugim. Jednak dwa koty to nie to samo co jeden :)

    OdpowiedzUsuń