wtorek, 29 października 2013

My October Food Diary

Posty z miesięcznym przeglądem jedzenia sprawiają mi najwięcej radości, cóż na pewno dlatego że lubię pobawić się przy garach jak tylko czas pozwala. Nawet jeśli grafik napięty, to też nie jest to dla mnie przeszkodą.

Październik jest dosyć bogaty w zdjęcia, część z nich pojawiła się na moim instagramie, więc przepraszam, dubluję się :)

Dobrze pamiętam dziwnym trafem początek października i pierogi z malinami i borówkami mamy, pierogi wszelkiej maści to zawsze będzie jedna z moich ulubionych potraw.


Robiąc zakupy w Rossmannie natrafiłam na dobrą promocję bakalii, a że lubię to skorzystałam. Polecam! Migdały, orzechy laskowe, suszone owoce - papaja, ananas, rodzynki i płatki kokosa.


Jak tylko jest jakiś "międzynarodowy" tydzień w Lidlu, to czeba odwiedzić :) Na włoskim zaopatrzyłam się w canelloni, a na wcześniejszym francuskim w salami z orzechami włoskimi (pycha) i w serek kozi. 


To był na prawdę skuteczny rozpraszacz tych wyjątkowo zimnych dni w październiku. Wielki kleksior bitej śmietany sprawnie znokautował jesienną deprechę. 


O faszerowanej papryce już przecież było ostatnio


Był test curry z miodem i ananasem, jednak tradycyjna wersja smakowała mi znacznie bardziej.


Wieczór z książką, gorącą herbatą i ciepłą szarlotką


Sałatka z buraczkami i serkiem kozim


Kot z wycinanek Szymborskiej podbił moje serce, przy okazji zakupów upolowane Milki w tym najlepsza z Oreo.


Przerwa w pracy, kawa, blog, gazetka z Hebe i cwibak mmmm


Smak, który trafił w moje kubki smakowe: pierś z kurczaka na ostro i gruszki karmelizowane w miodzie i musztardzie. Nieco zmodyfikowany przepis ze strony makecookingeasier.


Dobijając końca nie mogło zabraknąć jakiegoś makaronowego tworu (był przecież międzynarodowy dzień pasty :) Tu zielony makaron z Biedronki z kurczakiem, pomidorami i cukinią. Na wierzchu rukola, której ogromne krzaczory rosną jeszcze na działce.


Tak dobiliśmy końca Drodzy Państwo, wpadło Wam coś w oko???

piątek, 25 października 2013

Faszerowana papryka

To ostatni dzwonek, aby nacieszyć podniebienie warzywami z prawdziwego zdarzenia, czyli tymi które sami wyhodujemy, albo kupimy na targu, a możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa sądzić, że pochodzą z wiarygodnych źródeł, nie z "niewiadomoskąd" czyli z supermarketu. Co tu dużo pisać, chodzi o warzywa, które po prostu mają smak .... .

Będąc na giełdzie nie mogłam się oprzeć pachnącej papryce, w kolorach jesieni. No i naszła mnie ochota, na  wersję faszerowaną, której lata nie jadłam.



Potrzeba nam do przygotowania

6 sporych papryk,
torebka ugotowanego ryżu,
250 g mięsa mielonego,
mała starta marchewka,
mała starta cukinia,
średnia cebula pokrojona w drobna kostkę
świeże zioła: oregano, bazylia (lub suszone),
przyprawy: pieprz, vegeta, 
odrobina oliwy z oliwek,

kulka sera mozarella
rukola

na sos
pół litra bulionu,
puszka pomidorów,
łyżka śmietany 18%,
łyżka mąki,
vegeta, pieprz, oregano

Z ryżu, surowego mięsa, startych warzyw, cebuli, przypraw i łyżki oliwy wyrabiamy w misce farsz (najlepiej sprawdza się w tym zadaniu  po prostu ręka, nie żadna łyżka :). Takim to farszem nadziewamy wydrążone wcześniej papryki. Układamy je w żaroodpornym naczyniu, podlewamy odrobiną bulionu i zakryte wkładamy do dobrze nagrzanego piekarnika. Pieczemy do miękkości.



Podczas pieczenia mamy czas na przygotowanie sosu. Do gorącego bulionu wrzucamy pomidory z puszki, a najlepsze są takie domowe ze słoika :), całość doprawiamy do smaku i gotujemy. Jak pomidory nie rozpadną się na mus, to najlepiej wspomóc się blenderem. W małym kubeczku hartujemy łyżkę śmietany z dwiema łyżkami sosu i odrobiną zimnej wody, dodajemy mąkę i mieszamy, tak by nie było grudek. Wlewamy do reszty sosu i mieszamy szybko, by znów nie powstały grudki. Gotujemy i gotowe. Czekamy na papryki.

Wyjmujemy papryki z piekarnika, układamy na wierzchu plastry mozarelli i dosłownie na chwilę wstawiamy do nagranego jeszcze piekarnika, tak by ser się roztopił. 
Podajemy z sosem i rukolą. Dobrze smakuje z chrupkim pieczywem.



Smacznego!


wtorek, 22 października 2013

October photo mix

Każdego ranka, kiedy odsłaniam okno podziwiam drzewa u sąsiada, zmieniały się od delikatnie czerwonych, po żółte, aż któregoś ranka smętnie zwisało ich już tylko kilka. Koniec podziwiania .... . W innych miejscach na szczęście jeszcze mogę nacieszyć oczy tymi kolorami, które w słońcu są dla mnie za każdym razem magiczne. Na parkingu odgarniam samochód ze stert liści i mnie to nie złości, jak jadę lubię gdy obijają mi się o szybę. To już niedługo minie, szkoda.

Październik już PRAWIE dobiega końca ...., jestem strasznie zabiegana dlatego zdjęciowe podsumowanie miesiąca będzie: 
a) wcześniej, bo potem może być już tylko gorzej,
b) dość ubogie, bo mimo że ostatni czas zachwycał feerią barw kolorowych liści, to niestety nie miałam czasu, by robić zdjęcia .....


sprawy organizacyjne pochłonęły mnie w ostatnim tygodniu maksymalnie - tu wybór wizytówek.


w przerwie na kawę dalsze planowanie


pierwsze przygotowania na chłodne wieczory - pastelowe skarpetki z angorą


kosmetyczne zakupy jeszcze skromniejsze - odżywka w piance do włosów, krem do rąk oliwkowy (jest extra), no i maskara z Gosh, na którą miałam straszną ochotę jak tylko zobaczyłam szczoteczkę, doczekałam się sporej promocji w Hebe i oto jest moja, ciekawe czy zdeklasuje Bourjois (- 40%) i baza pod cienie z Bell (Hebe - 40%).


faza REM u Gniewka


moje bystrzaki na słońcu :)


cieszę się złotem na chodnikach ....

Jak Wam mija październik ???

środa, 2 października 2013

Makaron + borowiki w śmietanie = rozpusta

Jeśli polubiliście szerokie wstążki makaronu z Lidla, o którym poczyniłam wzmiankę tu oto na samym końcu posta, to nie mogłam się powstrzymać, by nie zamieścić przepisu z jego zastosowaniem, tym razem jednak z dodatkiem świeżych borowików i sosu na bazie śmietany 30%. 

Jeśli lubicie jeszcze borowiki i kremowe, delikatne sosy, to tym bardziej polecam :). Ja na prawdę odleciałam, bo po pierwsze ten makaron jest tu idealną częścią dania, po drugie przepadam za świeżymi, leśnymi grzybami, a jeszcze bardziej lubię je zbierać, niestety jest mało okazji ku temu i w mojej okolicy nie znam dobrych miejsc. Po trzecie sposób przyrządzenia jest ekspresowy i nie wymaga licznej ilości składników. Po czwarte - wyjątkowym ten makaron czyni prostota i sezonowość .... - możemy cieszyć się nim tylko, gdy dostępne są grzyby prosto z lasu (mrożone może nie odpadają, ale TO JUŻ NIE TO i tyle), pomarzyć o nim można słodko w zimie.



Składniki (porcja na 2 osoby):

- opakowanie makaronu Nonna Mia z Lidla,
- 4 borowiki (niewielkie w stronę średnich),
- kubek śmietany 30% (wystarczy mniejszy)
- spory ząbek czosnku,
- średnia cebula,
- sól, pieprz,
- odrobina natki pietruszki,

Makaron ugotować zgodnie z instrukcją. Na patelni na niewielkiej ilości oleju (oliwy) zeszklić pokrojoną cebulę, dodać pokrojone borowiki. Jak borowiki się usmażą (uważa, aby nie przesadzić i nie zrobiły się z nich skwarki), posolić i popieprzyć, dodać rozgnieciony czosnek. Do grzybów wlać śmietanę i doprowadzić do redukcji (zgęstnienia), lub dodać nieco mąki (łyżeczkę), by sos nie był za rzadki (z mąką nie przesadzać, aby nie zepsuła smaku sosu). 

Makaron i sos wymieszać, na talerzu wystarczy oprószyć zieloną natka pietruszki.



Uważam, że borowiki są zbyt szlachetne, by przytłaczać ich smak innymi składnikami. Śmietana jest idealna i delikatna (choć pewnie wielu stwierdzi, że mdła :), jak dla mnie świetnie podbija aromat grzybów. 

Lubicie grzyby ??? W jakim wydaniu najbardziej?